Dla Cysi Verdas i Królika ♥ |
Będąc w wieżowcu Cosmopolitana, uświadamiam sobie, że przecież nie mam kreacji na dzisiejszy bankiet. Matko, jak ja mogłam o tym zapomnieć! To ważne, jak nie najważniejsze wydarzenie w roku dla moich rodziców. Bankiet jest organizowany z okazji dwudziestolecia ich małżeństwa. Ja z Jamesem musimy w tym cyrku uczestniczyć cały wieczór. O ich niedoczekanie! Będziemy witać pierwszego gościa, jak i żegnać ostatniego - to nasze zadanie. Nie ma mowy, żebym się z niego wywiązała. Zwinę się wcześniej. Kręcę z rozdrażnieniem głową na samą myśl o byciu tam i udawaniu radości przed wszystkimi.
Z zamyślenia wyrywa mnie głos jakiejś kobiety. Mierzę ją od stóp do głów i stwierdzam, że niezła z niej niunia. Wstaję i z uśmiechem witam się z brunetką.
- Witam pannę Castillo, jestem Caroline, asystentka pana Verdasa proszę za mną. - Mówi z lekkim uśmiechem i idzie przed siebie, nie dając mi dojść do głosu.
- Dobrze. - Podirytowana, ruszam za tą cizią.
Kobieta prowadzi mnie przez kombinację korytarzy, urządzonych w najwyższym standardzie. Gdzie nie spojrzę, tam srebro, biel i dużo szkła. Słychać tylko nasze szpilki, które stukają rytmicznie o posadzkę. Docieramy wreszcie pod jakieś szklane drzwi, za którymi widzę dwóch mężczyzn.
Wolę kobiety w roli dziennikarek, ale co zrobić?
Dziękuję brunetce za doprowadzenie mnie na miejsce i pewnym krokiem ruszam przed siebie. Drzwi zamykają się za mną z impetem, na co gwałtowne reaguję cichym piskiem. Gdy odwracam wzrok o tej szklanej konstrukcji, napotykam rozbawiony wzrok dwóch facetów w garniturach. Wywracam czekoladowymi tęczówkami i witam się z tymi lalusiami, uśmiechając się sztucznie.
- Dzień dobry, Violetta Castillo - podaję dłoń przystojniakowi z lewej.
- Witam, jestem Jack Rickson, dziennikarz, ale i zastępca prezesa firmy Cosmopolitan. - Mówi miło, mierząc moją osobę wzrokiem, na co lekko się rumienię.
Powstaje niezręczna cisza, którą przerywa przystojniak numer dwa.
- A ja jestem Leon Verdas, prezes Cosmopolitan wydania amerykańskiego, właściciel kilkunastu sklepów jubilerskich oraz w wolnych chwilach prawa ręka szefa firmy ochroniarskiej. - Przedstawił się z cwaniackim uśmieszkiem, podając mi swoją dłoń.
- Miło mi panów poznać. Jestem Violetta Castillo, modelka i fotomodelka, aniołek Victoria's Secret oraz czasami, prawa ręka prezesa brytyjskiego wydania Glamour. - Recytuję dobrze mi znaną formułkę i ściskam dłoń szatyna, wbijając moje długie paznokcie w jego knykcie.
Jack, widząc naszą postawę i walkę na słowa oraz tytuły, łagodzi napiętą atmosferę.
- Panno Castillo zaczynamy wywiad? Pan Verdas nam potowarzyszy, chce mieć wszystko pod kontrolą - mówi niebieskooki blondyn. Burak myślę i skinieniem głowy odpowiadam Ricksonowi, rozsiadam się wygodnie na białym fotelu, za który pan Verdas musiał trochę zapłacić.
Po wywiadzie szybko opuszczam to piekielne miejsce. Jedynie Jack wydawał się sympatyczny. Verdas to ważniak, który jest ultra żałosny i tyle! Patrzę na wyświetlacz mojego s6 i wytrzeszczam oczy. Jest osiemnasta dwanaście, nie wyrobię się na bankiet. Ugh... nie zdąrzę po nową sukienkę do galerii. Najszybciej jak tylko mogę sobie pozwolić w pietnastocentymetrowych szpilkach, przemierzam trzy następne ulice i już jestem w apartamencie. Rzucam torebkę, rozbieram się, biorę szybki prysznic. Zamyślona wchodzę do sypialni, nie wiem w co się ubrać, na łóżku zauważam średniej wielkości, czarne pudełko. Z uśmiechem kieruję się w jego stronę. Uchylam wieczko i moim oczom ukazuje się piękna, bordowa sukienka oraz komplet złotej biżuterii. Na dnie znajduję też liścik:
Dla mojej zapracowanej siostrzyczki.
Ubierz się ładnie i czekaj o 19.30 przed apartamentem.
Do zobaczenia!
James :)Momentalnie po przeczytaniu liściku, uśmiech wkrada mi się na twarz. Idę się szykować. Drżyjcie ludzie!
Wystrojona w obcisłą, koronkową, a niżej luźną suknię wieczorową i komplet pereł, czekam na mojego kochanego braciszka. No gorzej niż baba! Myślę i spoglądam na godzinę. Miał już tu być! Nie nawidzę spóźnialstwa, a James to ekspert w tej dziedzinie. Gdy tak stoję i czekam jak skończona kretynka, na parking zajeżdża Lamborghini Adventador w kolorze srebra. Z niego wysiadają dwa przystojniaki, ja z wrażenia przygryzam pomalowaną na ciemną czerwień wargę. Otrząsam się z zamyślena. Jest jeden problem, ja ich chyba nie znam! Podchodzą do mnie, jakby w zwolnionym tempie, a ja nagle doznaje olśnienia, przecież to ten burak Verdas! Tak, to on, ale ten drugi? Zaraz się dowiem. I nie nie jestem ciekawska, lubię być po prostu doinformowana.
- Witam panno Castillo, nie poznała mnie pani? To ja, twój przyszły mąż! - mówi uradowany.
- Nie jesteśmy na ,,ty'' Verdas - syczę przez zęby.
- Zaraz możemy być - zmiejsza odległość między nami - ślicznie wyglądasz - mruczy mi do ucha.
Och Verdas nie podlizuj się i tak cię nie lubię.
- Dobra, niech ci będzie, a teraz ogarnij się i przedstaw swojego kolegę. - Mówię, klepiąc go w tyłek i wskazując na genitalia szatyna.
Nieznajomy chichocze cicho na moją uwagę. Ja obdarzam Leona cwaniackim uśmieszkiem i zakładam ręce na piersi. Zielonooki wzdycha i staje ramie w ramie ze mną, a twarzą do obcego mi mężczyzny.
- Violetto, to jest Federico Ganze. - wskazuje na niego ręką - będzie twoim nowym ochroniarzem..
Tak, rzeczywiście, mieli kogoś przysłać do LA, dzwoniłam w tej sprawie do Bena, ale skąd Verdas o tym wie? Mimo tego pytania, które krąży mi teraz po głowie, nie daję tego po sobie poznać.
- Miło mi ciebie poznać Federico - podaję mu dłoń, którą on całuje delikatnie.
- Mi również, twój brat prosił, abym zawiózł cię na bankiet - informuje mnie Ganze.
- Dobrze, jedźmy - mówię mu na odczepnego, idąc w stronę tego srebrnego cuda.
Wsiadamy do pojazdu, który ma o dziwo tylne siedzenia, a Ferderico gwałtownie rusza. Chwilę milczymy. Jednak nie długo.
- Panie Verdas - zaczynam - może mi pan odpowiedzieć na kilka pytań?
- Naturalnie, ale możesz mi mówić Leoś - odpowiada i patrzy na mnie swoim wypalającym wzrokiem.
Czuję się onieśmielona, jednak przezwyciężam to i kontynułuję.
- Dobra panie Leoś, co pan tu z nami robi - tak, całkiem zapomniałam, że jesteśmy na ,,ty''.
- Hmm... po głębszym zastanowieniu się, jakbyś nie zauważyła to jadę - odpowiada rechocząc się głupkowato z moim ochroniarzem.
- Ale tak na serio? - jestem nieugięta.
- Skoro chcesz tak bardzo wiedzieć - mówi - to mój ojciec kazał mi tu przyjechać.
Jego ojciec? Który to?
- Yyy... przepraszam, a godność twojego ojca - pytam zagubiona.
- Benjamin Verdas - odpowiada, a mnie wgina w siedzenie. O fuck!
Witam aniołeczki, jak 03?
Uważam, że chapter dość, dość.
No nareszcie jest Lajon.
Poznajemy new ochroniarza i ojca Verdasa.
No trochę dialogów też jest.
Ah, thx Wam za taką falę kom. pod ostatnim i tyyyle wyświetleń.
Zapraszam do nowych zakładek! Są po prawej str. →→→
A jak oceniacie szablon? Mi się podoba. Chciałam taki inny.
Liczę na komentarze.
Do zobaczenia!
Melloniasta:*
Dziękuje za dedykacje!
OdpowiedzUsuńAle jednym zdaniem mie rozwaliłaś!
,,Witam panno Castillo, nie poznała mnie pani? To ja, twój przyszły mąż!''
Hahahaha
Masz taki sam humor jak ja!
Rozdział genialny!
Ja chcę takich więcej!
Pozdrawiam
Cysia
PS.Dziękuje za Komentarze na moim blogu!
Świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńNareszcie pojawił się Leon.
Już nie mogę doczekać się kolejnego.
Buziaki,
Zuza.
Dla mnie?! Dla mnie?! Dziękuję! !!
OdpowiedzUsuńBardzo Ci dziękuję za dedykacje! !!! ♡♡♡
Hahahahha Verdas mnie rozwalił
" To ja Twój przyszły mąż " hahahah juz wybiega w przyszłość!
Serio kazał na siebie mówić Leos? Zabawny jest!
Juz go lubię!
Fjolka ma nowego ochroniarza. No no.
Idę lukac do zakładek! !!
Aaa i dziękujęza każde mile slowo pod moimi rozdziałami! !!
Królik pozdrawia;*
Królik całuje; *
Królik czeka na next :-)
Cudny!! Mam pytanie. Jak zrobilas te takie niale w poscie? Prosze o odp u mnie. Jeszcze raz super rozdzial!
OdpowiedzUsuńWrócę! <3
OdpowiedzUsuńJestem jestem!
UsuńNo co? Już myślałaś ze nie wrócę ?? Nie nie ja zawsze wracam. Tak łatwo się mnie nie pozbędziesz skarbie :*
Mi też się podoba szablon :**
Śliczny i tak jak mówisz inny. :)
A co do rozdziału.
Cudo :**
Viola poznaje Leona :*
Ach śmiałam się czytając jak Viola mówiła panie Leoś *-* hihih
Fede ochroniarzem? Mhm.. Zapowiada się ciekawie.
No to kochanie będę już kończyć
Weny życzę ! :D
Pozdrawiam i całuję ;'*
Wspaniały
OdpowiedzUsuńNie wróciłam pod poprzednim -,-
OdpowiedzUsuńMusze się w końcu zmobilizować!
Wrócę <3
Jestem!
UsuńW końcu przeczytałam :)
I musze przyznać...
Wciągnęła mnie ta fabuła! :)
León jest taki... Dziwny xd
Raz tajemniczy i chamski, raz głupi i zabawny xd
Widzę, ze będzie wcieleniem 50 twarzy Verdasa xddd
Wybacz odbija mi...
Jej brat się spóźnia, a ona tego nie lubi.. NORMA. Zawsze tak jest z rodzeństwem xd
Vilu ma nowego ochroniarza! <3
Fedusia *-* *o*
Czekam na next i życze weny ! ;*
Całuję i tulę, Kerry
Jaki świetny.... Cud miód malina! Zajebiste rozdział i wyczekuję na next!
OdpowiedzUsuńXoxo
Ada
masz prawo skopać mi tyłek !POZWALAM !!! ta perełka na górze przeczytana już dawno a kom dopiero dziś , strasznie przepraszam za opóźnienie :**
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny, perfekcyjny,fantastyczny^^
Vilu poznała pana Leona Verdasa który ma zarąbiste teksty haha
Życzę weny i czekam na next !
Powiem tak świetnie piszesz!
OdpowiedzUsuńIdealny<3
OdpowiedzUsuńJestem tu pierwszy raz i bardzo podoba mi sie twoja historia;)
Czekam na nexta!!!
Do trzech razy sztuka, trzeba skomentować.
OdpowiedzUsuńPojawił się Leon, zazwyczaj moja ulubiona postać. "Zazwyczaj", bo tu pierwsze miejsce daje Violce. Dobre teksty ma nasza maleńka- "cizia", "niunia". Lubię to bezpośrednie nastawienie.
Nie ukrywam jednak, że i Leon mnie zaskoczył. Oczywiście nie tym, że jest bogaty xDD Syn Benjamin'a(chyba tak to się pisze), ot co. Oj, Vils szybko się od niego nie uwolni.
Jak wytrzymają ze sobą na tym bankiecie? Czekam na najświeższe spięcia na linii Verdas-Castillo. Buziaki :***
~Shy
Cudowny rozdział jak i sama historia ♥
OdpowiedzUsuńVerdas to devil a Vils to angel
:3
Z tego wyjdzie coś super :)
Już to widzę :))
I nie mogę się doczekać następnego rozdziału
Mam Mało czasu więc niestety kończę lecz następne będą dłuższe ;))
Kocham. Ściskam. Całuje.
Crazy ;*
Aleksandra, miło mi:)
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że mimo (nie krzycz.. :c) nie lubię Violetty, to opowiadanie jest napisane bardzo fajnie, a nawet wciąga:) Jest to w sumie ważne, w takim wypadku osoba, która nie jest fanką danego serialu,osoby, czy zespołu może go przez dane opowiadanie polubić :))
+ Ojej, fanka igrzysk! Już Cię lubię!
Pozdrawiam i życzę weny!
~AleksandraOla
[http://james-i-lily-nasza-bajka.blogspot.com/]
Super rozdział.Zapowiada się świetnie.Polecę znajomym ;). Zapraszam do mnie mystory-leonetta.blogspot
OdpowiedzUsuńŻyczę weny i czekam na next'a
Pozdrawiam Vikunia
Haha, już kocham tę historię xD
OdpowiedzUsuńW końcu się zabrałam do czytania, możesz być dumna ^^