Z dedykacją dla tych, którzy tu są <3 |
Z minut robią się godziny, te rodzą dni, a potem są tygodnie... Tak leciał czas, a ja nadal żyłam wydarzeniami sprzed kilku tygodni. Od chwili, gdy Samantha została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, każdy dzień dla mnie i Verdasów stał się rutyną: pobudka, szpital, praca, szpital i dom. Tak żyliśmy, widząc jak każde z nas czuje się coraz słabszym, jak skóra robi się poszarzała, często spięta i udawaliśmy, że wcale nie widać zaczerwienionych oczu od płaczu. Tak, zdarzało mi się ryczeć w poduszkę, ale tylko tak mogłam wyładować swoje negatywne emocje i nie martwić tym innych. Rodzice spodziewali się potomka i to dosłownie, bo na świat za około trzy miesiące miał przyjść Will, dzwonili systematycznie z masą pytań o siostrę Leona, mój związek czy po prostu moje samopoczucie. Odpowiadałam wtedy, że u Sam bez zmian, tak jak w naszym związku, a ja mam się raczej dobrze. Dodatkowo postawiłam sobie za cel uszczęśliwienie szatyna. Wiem, że mój ukochany ma urodziny pod koniec maja, wiec to musi być gdzieś na dniach. Nie do końca pamiętam jego dzień urodzin, ale trzeba przyznać, że Verdas urodził się jednego pięknego dzionka, a w papierach ma wpisaną datę urodzin na dwa dni po tym jak wyszedł na świat. I mam pytanie czy to w ten czwartek, czy w tą sobotę? No, ja to mam problemy. Jedno jest pewne, impreza będzie w najlepszym klubie, niedaleko naszego mieszkania i odbędzie się w sobotę, po prostu z okazji urodzin Leona. Sala już została zarezerwowana przez mojego brata. Jednak drań nie był już tak uprzejmy w sprawach finansowych i zabrał moją kartę, jeżeli chodzi o płatność za salę. Dla mojego szatyna wszystko.
Wychodząc z wieżowca, który sięgał nieba i w większości był ze szkła, załatwiałam sprawy związane z imprezką. Biegnąc z telefonem przy uchu łapałam taksówkę i piłam kawę z kubka, który był dość gówniany i ciecz parzyła mi palce. Siedząc już w aucie, zaglądnęłam do kalendarza, który swoją drogą prowadzę od niedawna i wyczytałam, że kolejny wywiad mam za niecałe dwie godziny. Z lekkim uśmieszkiem zablokowałam ekran telefonu i cisnęłam nim o dno torebki, a jego los podzielił kalendarz. Obruciłam się w stronę szyby i patrzyłam jak Nowy Jork skąpany w blasku słońca tętni życiem pomimo południa. Ludzie przechodzili pośpiesznie przez pasy, spóźnialscy wbiegali na jezdnię i wymijali samochody. Jakaś kobieta siłą odciągała chłopca od witryny sklepu z zabawkami, a chwilę potem zobaczyłam grajków ulicznych i innych szarych, ponurych ludzi, którzy mieli jakiś cel i do niego dążyli. Napisałam do brata, aby zjawił się w kawiarni, gdzie podawali ciasteczka z wróżbą. To nie żadna chińska pipidówka, tylko nabrawdę przytulny lokal i uprzejmy personel. Chciało się tam zawsze wracać i siedzieć w nieskończoność. Dlatego wybrałam to miejszcze na spotkanie. Musimy omowić plan imprezy i dopilnować każdego szczegółu. Leon musi poczuć, że jest facetem i ma prawo robić te same rzeczy co inni w jego wieku, a nie załamywać ręce nad widokiem siostry w śpiączce.
-Och, Sam... Czas na pobudkę! - Pomyślałam, patrząc na kobietę z wózkiem dziecięcym na skrzyżowaniu.
Impreza z okazji dwudziestych czwartych urodzin Verdasa trwa w najlepsze od dwóch godzin. Jest ciepły, sobotni wieczór. Ja siedzę na neonowo pomarańczowej sofie i patrzę. W prawo - całują się, środek - tańce, a lewo? Gra w głupie gry z dzieciństwa szatyna. Kręcę z rozdrażnieniem głową, w powietrzu wyczuwam smród alkoholu i papierosów.
- Jak się bawi moja Kicia? - Oj, powiedz tak jeszcze raz, a złapie i wykręce ci to, co u faceta najcenniejsze. W odpowiedzi na pytanie odwracam jednak wzrok ku solenizantowi i z kpiącym uśmieszkiem, przekszykując muzykę, odpowiadam, że jest fantastycznie. O najwidocznej też tak uważa, bo bierze mnie na ręce i całuje w podzięce. Zaczyna od kości policzkowych i płynnie sunie w górę, dół oraz boki twarzy, jasno dając mi do zrozumienia, że usta nie będą całowane. Bawi się moją męką i szepcze mi słowa podzoęki między całusami. Poddaję się pieszczotom Leona i zatracamy się, żyjemy chwilą z dala od chorób, problemów i szpitali. Odrywamy się od siebie po dłuższym czasie i patrzymy na swoje oczy, a oddechy jiż prawie nam się normują.
- Czy mogę prosić o taniec panienko? - Leon zadaje pytanie, a ja zaraz ciągnę go na parkiet.
- Jak prezenty? Coś ciekawego? A czy zaprosiłam wszystkich, których chciałbyś teraz tu widzieć? - Po chwili dotarło do mnie jak beznadziejnie dobrałam słowa na ostatnie pytanie. To jasne, że brakuje mu siostry. Nic jednak nie można zdobić.
*Notka kiedy indziej*
Ja 😘
OdpowiedzUsuńHejka!
UsuńJak tam ci życie leci?
Sam się jeszcze nie wybudziła :(
Szkoda...
Verdas obchodzi swoje urodzinki *-*
V zrobiła mu imprezę!
Niestety Sam tam być nie może :(
Rozdzialik przecudny *-*
Czekam na następny!
Życzę Ci dużo weny!
Pozdrawiam, przytulam i całuję :*
Zapraszam do mnie!
Pa!
Martuśka
Witam😆jaka fantastyczna niespodzianka wchodzę a tu rozdział i od razu życie staje się piękniejsze😘
OdpowiedzUsuńSam jeszcze się nie wzbudziła,wszyscy cierpią dobija ich to i powoli wykańcza.Bezsilność.Najgorsze uczucia jakie może być.Urodzinki Leona 😀😀zapowiada się ciekawie^^
Vils urżądza mi super imprezke.
No masz rację V to ostatnie pytanie nie było najlepiej ubrane w słowa ale jestem pewna ze Leon odczytał co miałaś na myśli.
Kochana rozdział fenomenalny!!
Życzę weny i czekam na golejna gwiazdę oslepiajaca swym blaskiem ❤❤
~P
Cudo!
OdpowiedzUsuńŚwietny !
OdpowiedzUsuńViolka jaka dobra z niej dziewczyna , zrobiła swojemu ukochanemu imprezkę urodzinową. 😍
Biedna Sam oby jak najszybciej się obudzila :)
Życzę weny i chęci do pisania 😘
Fantastyczny *-*
OdpowiedzUsuńMe ;**
OdpowiedzUsuńMoje! <3
OdpowiedzUsuńŚwietny ♥
OdpowiedzUsuńEmily ♥
Najlepszy 😍💖
OdpowiedzUsuńLeon obchodzi swoje urodziny. Violka zrobiła mu imprezkę. Szkoda tylko, że stan Sam nie uległ zmianie. Dalej jest w śpiączce. Ehhh.
OdpowiedzUsuńZajebisty.
Czekam na next :*
Buziaczki :* ❤
Maddy ❤
Supcio
OdpowiedzUsuńGenialne
OdpowiedzUsuńMiędzy Leonettą się układa
Sam nadal w śpiączce
Urdzinki Leona
Niesamowity rozdział! Z niecierpliwością czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńKochana świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńMoże trochę dołujący ten początek, ale niestety i smutne momenty muszą być.
Tak bardzo szkoda mi Violki, Leona i całej rodziny Verdasów.
Cieszę się że Leoś chociaż trochę się rozerwał na tej imprezce zorganizowanej przez V.
Mam nadzieję, że Sam się niedługo obudzi <3
Tęsknie za nią no xd
Brat zabrał V karte kredytową żeby urządzić Leosiowi bibe XDD
Leje XD
Pozdrawiam cię kochanie <33
Do next ;*
W wolnej chwili zapraszam do mnie <3
http://jortinimylife.blogspot.com/
Super
OdpowiedzUsuńCudowny jak zawsze
OdpowiedzUsuńNie mogę doczekać się następnego
ZAPRASZAM też na mojego bloga
http://jestes-moim-przeznaczeniem-jorge.blogspot.com/2016/06/prolog-przywitanie.html
MIEJMY NADZIEJĘ, ŻE PRZYPADNIE WAM DO GUSTU
ŚWIETNY ♥
OdpowiedzUsuńEmily ♥
Genialny
OdpowiedzUsuńVils ma wyczucie xD
Czekam na kolejny ;*
Fantastyczny <3
OdpowiedzUsuńBoski.
OdpowiedzUsuńAsia Blanco
Cudny *-*
OdpowiedzUsuńKath
Świetny rozdział
OdpowiedzUsuńMiss Blueberry